Rzecz miała miejsce jakieś lata temu. Małe miasteczko, gdzieś w Słowacji. Wokół sporo zabytkowej zabudowy i kolorowych elewacji. Na ulicach pusto mimo sezonu urlopowego. Żar leje się z nieba więc przechadzając się po ryneczku sięgam po butelkę z wodą. Zza rogu ratusza wyjechał ciekawy pojazd. Mały, pomarańczowy i nieco hałaśliwy. Kierowca sprawnie podjeżdżał do każdego drzewka i raczył każde z nich solidną porcją wody. Widać, że każde z nich było zadbane, przycięte i zalane soczystą zielenią. Pomyślałem wtedy o usychających kikutach sosen posadzonych przy okazji przebudowy Łukasińskiego. Setkach tysięcy złotych wypieprzonych w błoto, bo jakieś tłuste urzędnicze zady, przyzwyczajone do wydawania nieswoich pieniędzy mają ważniejsze sprawy niż wygląd i stan zieleni w Szczecinie. Jakość wykonywanych zleceń przy okazji koszenia traw jest wprost proporcjonalna do jakości pracy urzędu. Wystarczy przejść się przy trawniku ogrodzenia osiedla Horeszków. To, jak wygląda nasadzona i usychająca zieleń przy pomniku gen. Sosabowskiego, i to jak zaniedbano nasadzenia za setki tysięcy złotych na ulicy Łukasińskiego, jest wystarczającym powodem do zrobienia porządków i wypielenia chwastów w urzędniczych grządkach. Czas chyba najwyższy!
Mieszkaniec osiedla